bór. A pozapłaciu znowu przed oczyma wielkie jezioro. Płynęły po niem, jakby w duszy Wyszkowej, złociste i błękitne smugi łaski niebiańskiej. I urodziła się tam, w dalekim, bez końca przestworze, czy w duszy nieskończenie długie dni na tej ziemi snującej — modlitwa:
— Odwróć już od ludzi wojnę. Odwróć wojnę straszliwą, zawsze okrutną. Odwróć morderstwo z orężem w dłoni. Wyrwij oręż z rąk ludzkich i zarzuć go w ziemię. Niech już na wieki rdzewieje!
Niech już ludzie nie zabijają ludzi, lecz niech żyją w spokoju pracy. Niech każdy idzie za klękiem pługa, każdy wzdłuż brózdy swej, po ziemi nieprzemierzonej, która za trud płaci tylą miłości. Niech pokochają zwierzęta domowe, towarzyszów dostojnych, wiernych i zacnych. Niech pokochają kwiaty i drzewa, zboża, jarzyny, liście i kłosy, święte niewinne i tak wiecznie bez odmiany uczciwe. Niechaj nareszcie ludzie uszanują świętość dzieci i trud przodków umarłych. Niech oddadzą sprawiedliwość pracy wykonanej w przeszłości. Niechaj ją uczczą, jako prawo.
Odwróć napaść zdobywców.
Wstrzymaj miecz podniesiony.
Odwróć już od ludzi wojnę.
Modlitwę nie temi wyrażoną słowy, lecz tę treść zawierającą w sobie, przerwał tętent daleki na drodze. Szło wiele koni: — duch — duch — duch — duch — duch, — duch-da — duch — duch — duch, duch — duch...
Wyszka nastawił ucha. Wrodzony nałóg czujności ocknął się w ciele. Serce zakołotało. A gdy starzec
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/164
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.