Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wkry, — oraz inni między Łabą i Odrą, — znad Winawy, Sprewii, Hoboli, — wreszcie inni, dalecy — Byteńcy i Moraczany, Lutycy z lasów, Sosny i Dęby, Lipy i Lubuszanie od puszcz i błot, gdzie Warta do Odry potoki swoje wlewa, Łużyczanie z południa i Obodryty z północy wyprawiali posłów do świątyni Swarożyca w Radgaście.
Był bowiem gród pewien w ziemi Ratorów, — Radgast, — trójkątny, z trzema bramami, otoczony ze wszech stron borem wielkim, nietykanym przez ludzi od wieków i głęboko czczonym. Dwie bramy świątyni stały otworem dla wszystkich pątników, trzecia najmniejsza wychodziła na ścieżkę, wiodącą ku jezioru bliskiemu i straszliwemu nad wyraz. Nic nie było wewnątrz, jeno cerkwa z drzewa wystawiona przemyślnie, podtrzymywana u przyciesi rogami zwierząt dzikich. W głębi stał posąg Swarożyca, ozdobiony złotem, o łożu szkarłatem pokrytem. Bożyszcze trzymało w lewej ręce topór dwusieczny, na głowie jego siedział ptak z rozpuszczonemi skrzydłami, — na piersiach wyobrażone było godło narodowe: czarna tura głowa. Dookoła posągu stały święte chorągwie Weletów, godła i znaki plemion, podległych wielkiemu wiecowi, wisiały zbroje, tarcze, miecze i kopie, rogi wojenne i wielki róg ofiarny. Ściany i słupy pokryte były rytemi w drzewie podobiznami zwierząt i ptaków o zabarwieniu jaskrawem, tworzącemi obraz prastarych walk, prac, wierzeń, podań, wspomnień, przesądów, klechd, zabobonów. Pod dachem czerwonej barwy, wysokim, spadzistym, gołębie przelatywały swobodnie z miejsca na miejsce, z jednego krańca świątyni na drugi. Jaskółki gnieździły