Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieciobójczynie. Widywali go drwale pod Budowem i pasterze po Rziszczem, gdy przychodził do ogniska w nocy, prosząc o pozwolenie upieczenia sarniego uda w głowniach sosnowych. Na przesmykach i polanach niezmiernych puszcz między Odrą a Wisłą, ponad wysokobrzeżnemi jeziorami, z których stężyczyńskiej głębiny czarownym wężem obok Babidołu Radunia się snuje, gdziekolwiek na wschód i zachód od Wieżycy mowa jednako brzmiała pod dymem bud leśnych i checz na polanach, trwoga padała na ludzi przed czarnym myśliwym. Nadano mu wszędy Smętka imię, Tropił bowiem chytrze młode dziewczyny ponad brzegami głębokich strumieni i nie przepuścił ani jednej, gdy się wśród bólu strasznego i w trwodze większej od bólu słaniała u stromych urwisk czarnego jeziora, szukając dogodnego odmętu, ażeby z kamieniem nieudźwignionym u kruchej szyjeczki cisnąć weń płód, zrodzony sekretnie, wbrew prawom i naprzekór ustawom, świadectwo hańby niezmytej, zbrodni największej, owoc miłości niezwalczonej i nieodpartej męskiej przemocy Chodził ślad w ślad, — smętny tropiciel, — za ojcobójcami, gryzącymi w sobie na miejscach samotnych wiekuiście nie do-zgryzienia zabójczy jad wspomnień o ciosie. Rozżarzał aż do szaleństwa oczywistości pamięć uczynku, podpowiadał fenomeny wydarzenia, postokroć, potysiąckroć przyprowadzał widzenie sprawy w tosamo miejsce, w tęsamą godzinę i wtedy sekretnym kluczem otwierał w duszy przeklęte drzwi jaskini nieposkromionej żałości, w której się wieczny ogień pali. Stawał niewidoczny a obecny, — sam, — nad legowiskiem synobójców. Nanowo rozdmuchiwał swym