Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystko to zawierała okuta skrzyneczka. W poczciwych galicyjskich koronach przezorny kapitalista miał przy sobie sumkę podręczną, stosunkowo nieznaczną, któraby jednak przeciętnego galicyjskiego łazanka uczyniła krezusem. Umieszczając część swych pieniężnych zasobów w ruinie zamczyska, pan Granowski wykonywał plan dawno i pilnie obmyślany a roztrząśnięty w szczegółach. Przyszedł do przeświadczenia, wnosząc ze wszystkiego, co się wówczas działo w Galicyi, że „nawała moskiewska“, z miejsca, gdzie tkwiła, potoczy się dalej. Postanowił podejść pod tę nawałę, dać się jej przewalić przez siebie, przeszyć ją sobą, niejako, na wylot, jak to czynią świadomi pływacy na brzegu morza, gdy się rzucają głową naprzód w nadciągający wielki bałwan przypływu, — zobaczyć, co też będzie po tamtej stronie. Przedewszystkiem obliczał, że po tamtej stronie nie będzie Śnicy. Za sobą miał opinię austryacko-nieskazitelną, jako dobroczyńca Enkaenu. Przed sobą — doskonałą, starodawną, z minionych lat znajomość Moskali, ich języka, natury, zwyczajów i nawyków. To też postanowił cierpliwie czekać w Debrzach na tych gości. Kupa gruzów w trzeciej komorze zamku wydała mu się być schowkiem na pieniądze bardziej bezpiecznym, niż ogniotrwałe Safes jakiegokolwiek banku. Tam ich nikt napewno szukać nie będzie, a gdyby szukał, to go stare mury przytłuką.
W pałacu „starszy pan“ zajmował jeden z pokojów prawego skrzydła. Był to dawny gabinecik Xenii Nienaskiej. Stały tam, w istocie, meble, jak je zostawiła, nienaruszone i nietknięte dla tego przedewszyst-