Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

służył, otrzymał rozkaz bronienia przez pewien czas, aż do odwołania, tej właśnie grobli. Zasiadł tedy w północnej stronie stawu, przekopał rów w poprzek dróg, oraz całego traktu komunikacyjnego, który prowadził na groblę, i leżał tam od dwu tygodni w ciągłym niemal ogniu. Wieś na wzgórzu z południowej strony stawu do połowy zgorzała w czasie poprzednich operacyj na tym terenie, i była bezludna zupełnie. Chłopi, których chałupy ocalały, i pogorzelcy kryli się gdzieś w lasach okolicznych. Uciekł również wraz z rodziną młynarz, zabrawszy wszelki dobytek. Daleko na horyzoncie widać było wieżę starego kościoła z cegły zupełnie poczerniałej i grupę domostw, stłoczonych dookoła tej wieży. I ta mieścina, tonąca w piaskach, była zupełnie pusta. Jedynie psy głodne wyłaziły z tych opustoszałych siedzib ludzkich i ciągnęły ku obozowisku żołnierzy, wietrząc zapach odrzuconych kości i resztek „menaży“. Zrazu te bezpańskie psiska głodomory przesiadywały ponad stawem, badając sytuacyę, jak drugi szyk bojowy, obserwujący wojsko ludzkie. Bitwy dawniejsze nauczyły je przezorności, to też ostrożnie i chyłkiem podkradały się przez groblę, ażeby u jej północnego przyczółka czatować na ochłapy, które odrzucał kucharz oddziału, usadowiony za młynem. Z czasem, nieprześladowane przez żołnierzy, zostały w chróstach nad wodą, czyhając na jałmużnę i gryząc się o nią zaciekle. Przekop porucznika Śnicy opierał się o gliniaste, strome osypisko, wysunięte, jak próg urwisty, z wyniosłego pola i o kilkadziesiąt kroków, od wody sterczące nad stawem. Po drugiej stronie