Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ghiberti’ego lub freskami Masaccia, lżąc tych robotników przeszłości ostatniemi słowami. — Ileż to razy błąkał się w Bargello lub Uffizi’ach, lżąc siebie i wyzywając ostatniemi słowami! Nie chciał być niczyim naśladowcą, uczuciem, potomkiem, wykonawcą czyjegoś malarskiego wynalazku. Pochłaniał każdą metodę, każdy sposób, przyswajał sobie każdy rodzaj i natychmiast go precz odrzucał, idąc dalej. Szukał swej własnej formy, swego logarytmu, któryby zamknął ogrom wewnętrznego pożądania i udręczenia. Alboż Masaccio malował Adama i Ewę, wygnanych z raju, w Santa Maria del Carmine, a Fra Angelico obraz Zbawiciela na krzyżu z celi Savonaroli, w San Marco — dla trafnego oddania Adama i Ewy lub Zbawiciela? Odtwarzali oni w swej sztuce, podówczas nowej, w figurach takich lub innych swe uczucia, swe żądze wewnętrzne, pasye swych dusz.
Śnica przeżył Xenię Nienaską. Patrzał na jej twarz, z oczyma zastygłemi i trzymał na kolanach martwą głowę, omotaną splotami czarodziejskich włosów. Wówczas przeżył najstraszliwszą chwilę życia. Słyszał nad uchem szczekający radośnie śmiech szatana. W istocie umarła! Miljony i ta kobieta! A w gruncie rzeczy nic! Nic a nic! Tęsknił za nią. Ciemnemi nocami na swem wyrku malarskiem wył w brudną poduszkę ze wściekłej za nią tęsknoty, gdy już gniła dawno w czarnej ziemi. Było w tej kobiecie coś szczególnego, jedynego, o czem nie był w stanie myśleć bez męczarni. Uśmiech, słowo, spojrzenie, pewne niepochwytne poruszenia, a nadewszystko coś wyższego, z pańska, jakaś mądrość,