Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siłę miłości i zawsze jednaki ten szał, jego własny, a jednak echo budzący w jej duszy namiętnej, — spojrzenia zawsze jednako wlepione w jej oczy, uczucie, zawsze jednako rozpalające w niej uczucia. Gdy ją w Paryżu po ślubie nosił na ręku w swej izbie i tulił w barach, szepcąc jej bajdy o jakiemśta jeziorze w Tatrach, o sadzawce w skałach nad morzem, o włóczęgach dziennych i nocnych po mieście, o tęsknotach, męczarniach, błyskach nadziei i zawodach, które szatan, jak potrzaski i wnyki na nich zastawiał, słuchała, jakby to ona sama mówiła mu o sobie. Milczała wtedy Nie wiedział, oślisko, nic, że gdy on jej szukał, ona za nim szalała; — że kędyś na bulwarze Hausmana w dżdżysty dzień szła, płacząc, gdy jej Lenta o nim napisała te łgarstwa... Aż cylindrowce zatrzymały się i pytały w głos, czego też taka ładna panna może płakać? No, i cóż? Nie należało takiemu odpowiadać? Nie należało mówić ni słowa? Przecie lżej, gdy człowiek obgada z drugim swoje zmartwienie. Kochała go za wszystko. Zwolna i niewiadomo jak, jego dusza przesączyła się w jej duszę i jego myśli stały się jej myślami. Była najlepszą, najtroskliwszą żoną, była najwierniejszym przyjacielem, czujnym doradcą, który, gdy niebezpieczeństwo czyhało, stawał się sojusznikiem, była najweselszym kolegą...
Chaos myśli bezładnych o tem wszystkiem, co to, równie bezładnie, zostało uprzytomnione, przewijał się w umyśle Nienaskiego, gdy ten milioner zdążał drogą do stacyi. Zdrowie radosne — jędrne, rzeźkie i żwawe uczucia pomagały mu du chyżego chodu, wśród jesiennej szarugi. Minął plant kolejowy, prze-