Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy pensyonatowi goście i w skupieniu słuchali. Było trochę zimno w pokoju źle ogrzanym, i dreszczem, przejmowała ta muzyka. Xenia, wsunąwszy się w róg miękkiej sofy, trwała w zamyśleniu. Nienaski siedział niedaleko w głębokim fotelu i ważył swe problematy. Patrząc z pod oka na zgromadzonych inteligentnych ludzi, którzy słuchali tej muzyki, rozważając zdania ich podczas przerw, myślał o tem, że nie należy do ludu, lecz raczej do arystokracyi. Było mu to przeświadczenie bolesne, prawdziwie bolesne, lecz mógłże kłamać wobec samego siebie? Czy mógłby się pozbyć wszystkiego, — uroku takiej uczty, wśród subtelnych ludzi ze wszystkich stron świata, muzyki i tego czegoś, co stanowi poziom, mianownik kulturalnej rozmowy? Czy mógłby wyżyć wśród chamstwa? Czy mógłby zostać zakonnikiem Tytusem? Muzyka ozwała się i poniosła myśli dalej. Marzył o kupieniu Xenii brylantowego medalionu, takiego właśnie, jaki posiadała piękna pani w Théâtre Royale. Wzdrygał się na tę myśl od wstydu i jakiejś szczególnej formy żalu. Za jakież to pieniądze będzie kupione? Kto to zapłaci? Łzy i pot połyskiwać będą na tym kamieniu... Jej nie można zaczarować Norwida wierszem o pogrzebie Bema, albo Słowackiego błogosławieństwem wiatrów... Ona tego nie czuje. Czuje blask brylantów. Trzeba jej dać to, co ją wzrusza. Pojmował jak to rozumowanie nie wytrzymuje cienia krytyki, lecz marzył dalej. Myślał w głębi siebie:
„Teraz wydam na to trochę pieniędzy Ogrodyńca. Potem zarobię i zwrócę co do grosza ban-