Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieraz tyle czasu trawiła na czekanie, że to zwróciło powszechną uwagę sklepikarzy i sklepikarek ulicy. Dość powiedzieć, że sam pan sierżant z sąsiedniego placu, widząc ze swego posterunku to pracowite, całemi godzinami wystawanie, spytał się pewnego razu w najniewinniejszej myśli, czy nie mógłby koleżance być w czem pomocnym. Odburknęła wtedy, że ma prawo stać na tem miejscu, skoro się jej tak podoba, a gdy nic złego nie wszczyna, to czego policya chce od niej. Istotnie, pan sierżant musiał uznać słuszność argumentu i oddalił się, jak zmyty. Hotelarka zwierzyła się Nienaskiemu, iż na własną rękę obserwowała czynności „Niemki“, gdy on z domu wychodził. Otóż wtedy szpiegówka szła za nim krok w krok, ale tylko w tych wypadkach, gdy skręcał w ulicę i szedł piechotą. Ponieważ jednak rzadko chodził na piechotę do miasta, więc obserwacya nad obserwacyą szybko się kończyła. Gdy schodził do najbliższej stacyi „Métro“, Niemka podążała za nim chyżo i sprawnie. Zrazu wszyscy sądzili, że to jakaś afera miłosna, zawiedziona donna i tak dalej. Nikt się w takie rzeczy w Paryżu nie wtrąca. Tegoż zdania były wszystkie sklepiczarki. Lecz młody człowiek, dopytujący się o to samo, komplikował sprawę. To też nadeszła chwila ostrzeżenia... Któż może wiedzieć, co się poza tem kryje? Ostrzeżenie hotelarka uważała za swój obowiązek wobec lokatora, który — i tak dalej...
Gdy Nienaski, po wyjściu tej damy, został sam w pokoju, rozmyślał spokojnie nad rewelacyą. Dawne, wystygłe sprawy polityczne? Było to niewiarygodne... Lecz któż mógł wiedzieć? Śledzenie, któremi