sunkowo warstewka kurzu. Na trzeciej ścianie wisiały rozmaite przedmioty, a przed innymi nader podłego pochodzenia szafka na książki. Była to swego czasu paka na mydło. Jakób Ulewicz oderwał deskę nakrywającą, a resztę przybił do ściany dużym bretnalem. Stało tam i leżało kilka książek, które przybyły z najrozmaitszych stron świata. Leżały tedy zwłoki słownika polsko-niemieckiego obok dzieła Hipolita Taine’a «O literaturze angielskiej» i kilka luźnych arkuszów litografowanego kursu farmakologii obok tomu poezyj Maryi Konopnickiej, uwikłanego w wężowych uściskach dwu nierównych kawałków wystrzępionych szelek. W sąsiedztwie tej półki gwóźdź, wbity w ścianę za czasów tak zamierzchłych, że był kilkakrotnie wraz z całym pokojem bielony i malowany, służył za wieszadło na pewien symbol paltota. Symbol należał do współlokatora pokoju, studenta medycyny, i pozostawiony został Ulewiczowi nietyle na pamiątkę, ile z prośbą o darowanie go jakiemukolwiek tworowi tej ziemi, gdyby naturalnie twór podobne palto przyjąć zechciał. Na dwu następnych gwoździach dyndały jeszcze dwa przedmioty, a mianowicie: na pierwszym — jasno-popielata marynarka, a na drugim — ręcznik, zasługujący również na miano ścierki, przeważnie ze względu na niezwykłą obfitość pokrywających go nagromadzeń brudnego iłu. We framudze okna stały kałamarze atramentu i zdawała się rozpaczać lampa z rozbitym i zakopconym kloszem w towarzystwie zardzewiałego kozika, łyżeczki od herbaty i flaszki, na dnie której czerniało trocha skrzepłej jodyny. Za piecem leżało i stało kilka spadłych z etatu słoików musztardy,
Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/181
Wygląd