Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem Czeremisow, zwąchawszy, widocznie, pismo nosem, kazał przełożyć broń na ramię, a później zawrócić w kierunku miasta.
Czekam wciąż na Twój list. Jeżeli sądzisz, że mi wolno chodzić dzień w dzień na pocztę i niszczyć obuwie Jego Cesarskiej Mości — no to pogrążony jesteś w grubym błędzie.

Twój
Maurycy

∗             ∗


5 listopada.

Kochany w Oleju! Nareszcie otrzymałem Twoją, epistołę. Czytam ją z rozkoszą od początku do końca i od końca do początku. Wszystko rozumiem! Tylko to jedno zdanie... Odczytując je, doświadczam takiego wrażenia, jakbym miał zupełne prawo do zwymyślania Cię od idealistów. Piszesz, że należałoby tu coś robić... Ładne słowo... W koszarach czyli «kazarmach» siedzą rzędem Krywicze, Weś, Mordwa, Czuwasze, Letgoła, Tatarzy, Czukcze, Ukraińcy, Białorusini, Żmudzini. Siedzą i czekają... Przyjdź i zaczynaj! Kochany facecie! Wydaje mi się, że tu wszystka nasza wiedza nie zda się na owinięcie szczypty «machorki». Cóżby naprzykład powiedzieć? Każdy z tych wojowników należy do jakiegoś etnograficznego szczepu, odrębnego od innych, sąsiadujących z nim w państwie, szepce modlitwę do swego własnego Boga (czasami nawet bożka) niepojętymi dźwiękami i w sposób nieraz absolutnie