Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech to będzie reforma rolna, stworzenie nowych przemysłów, jakikolwiek czyn wielki, którym ludzie mogliby oddychać, jak powietrzem. Tu jest zaduch. Byt tego wielkiego państwa, tej złotej ojczyzny, tego świętego słowa, za które umierali męczennicy, byt Polski, — za ideję! Waszą ideją jest stare hasło niedołęgów, którzy Polskę przełajdaczyli: »jakoś to będzie!«
— Zbyt wielu mamy wrogów dookoła i na szerokim świecie, wewnątrz i na zewnątrz, ażebyśmy dziś i na długie lata mogli wypracować i ustawić na naszych drogach ideję. Gdy mnie kto w nocy napadnie, to moją wtedy ideją jest — obronić się! Gdy mi wciąż grozi, że mnie z domu mojego wygoni i na niewolnika mię weźmie, to, oczywiście, muszę przygotować sobie coś do obrony. Obronić się przed straszną koalicyą wrogów — otóż pierwsza ideja. Nie dać świętej Polski, nie dać Lwowa, nie dać Poznania, nie dać brzegu morskiego, nie dać Wilna — Moskalom, Niemcom, Litwinom, nikomu, kto po ziemie nasze ręce wyciąga. Jeszcze ziemie nieodkupione jęczą pod wrogiem. Nie dać ludów pokrewnych na zmoskwicenie...
— Zasiec je na śmierć, a nie dać!
— Jeżeli u nas zasiekają, jak ty mówisz, na śmierć, to za zmoskwicenie się, za zaprzedanie się Moskwie, za służbę Moskwie przeciw Polsce. Jest to krwawa i podła metoda naszych wrogów, którą stosujemy z musu.
— Z musu... O, obłudo! O, krzywoprzysięstwo!
— Ty przecie znasz Moskwę. Ja cię zapytam, czy tam tak, jak u nas, karzą takich, co zdradzają, co się buntują przeciwko obowiązującemu prawu? Jeden ci fakt wymienię: wzięty na zakładnika, — dobre

372