Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Położenie żony i syna było zabezpieczone. Już sama pensya oficerska, wypłacana punktualnie, wystarczyłaby najzupełniej. Nadto Seweryn Baryka, przed pójściem na front wyjął z safes’u bankowego znaczną część swych oszczędności, zamienił na złoto i »na wszelki wypadek« zakopał w piwnicy wraz z biżuteryą i co cenniejszemi przedmiotami ze srebra i złota. Samych pieniędzy było kilkaset tysięcy. Przy ceremonii zakopywania, dokonanej w nocy z całą ostrożnością i premedytacyą, była obecna pani Barykowa i Cezary. Część kapitału, pozostawiona w banku, znowu »na wszelki wypadek« służyła do doraźnego użytku i dowolnego rozporządzenia. Z tego matka i syn mogli czerpać, ile chcieli, na swe potrzeby, na opłatę lekcyi języków, muzyki, śpiewu, tańca, konnej jazdy, łyżw, wrotek, motocyklu, roweru, łodzi motorowej, aeroplanu, samochodu, oraz wszelkiej innej manii, czy fanaberyi jedynaka, o jakiej tylko dusza jego zamarzyć mogła. Cezarek dbał o to, żeby »rachunek bieżący« nie spleśniał w banku. Próbował wszystkiego, co mu strzeliło do głowy. Matka zgadzała się na wszystko, a raczej musiała na wszystko przystawać, co podyktował. Jeździł tedy po lądzie i po morzu, a nawet latał po powietrzu. Nie można powiedzieć, żeby się wcale nie uczył, albo nawet źle uczył. Lubił, naprzykład, muzykę i grał dużo, w czasie lekcyi i poza lekcyami. Czytał mnóstwo wszelakich książek. Przechodził z klasy do klasy, tak i owak łatając braki systematycznych i porządnych studyów, jak to bywało za czasów ojcowskich, kiedy trzeba było przysiadywać fałdów dzień dnia i wszystko pilnie odrabiać do ostatniego »udareńja«.

24