Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było dzieci stadko, a ta sobie miłość długoletnią ze studentem!... Trza było sytuacyę ratować, uniwersytet puszczać kantem. Łatwo postanowić... Ale o miejsce w hierarchii ludzkiej nie tak łatwo! Wkręciłem się na trzydziestorublówkę i wzięliśmy ślub między ulewą łez, a grzmotami wyrzekań ojcowsko-macierzyńskich. Bieda nas zżerała nie byle jaka! W rok po urodzeniu się Władziunia (mamy syna, proszę pana, Władek się wabi), w rok po urodzeniu się... uuu!... była bryndza, tak węgierska, że dalej nie idzie...
— Tak źle nie było, mój mąż przesadza! — zaczęła mówić szybko pani Grzybowiczowa.
— Wtedy odchodziło kopiowanie papierów... huha! Gdy tylko wyzdrowiała, wnet się wzięła do tych lekcyi muzyki. Proszę pana... piętnaście kop lekcyjka, deszcz nie deszcz, zima nie zima! Musieliśmy nająć do malca służącą. W tych izbach, prawdę mówię, przeżyło się... Żona była bardzo chora, puściły się deszcze jesienne, chłody i jakieś wielkie, wielkie smutki... Ach, Boże! Dach tu przecieka, proszę pana, leje się, jak z rynny, wprost w łóżko. A ponieważ, entre nous soit dit, zalegałem cokolwieczek w opłaceniu czynszu mieszkalnego, więc nasza gospodyni słuchać nie raczyła o reperacyi dachu. Podstawialiśmy na górze wszelkie szkła i fajanse, jakie tylko były w domu. Ale nic z tego: piękny Staubbach lał się swoim trybem do łóżka. W drodze łaski gospodyni przysłała tacę na dwadzieścia cztery szklanki, zabytek familijny i klejnot wielce szanowany w tym dziedzińcu i pod tą tacą moja żona musiała leżeć całemi dniami dla osłonięcia się od kapiącej wody, i oto teraz pan proponuje...