Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ciasny! Wszystko w nim z grubaśnego kamienia, mur wszędzie prostacki, krzywy.
Przy wejściu kropielnica, wydłubana w głazie kwarcytu. W głębi, pod amboną, pomnik rycerza śpiącego w zbroi, wykuty przed wiekami w pięknym, włoskim marmurze, a teraz poczciwie i pracowicie zabielony wapnem i zabielany rok rocznie z troskliwością na każde godne święta.
W miejscu szumnego napisu pod leżącą postacią rycerza znać w wapnie wgłębienia liter, co żadną miarą nie dały się zabielić... Sic transit gloria mundi...
W ołtarzu wyzłocony posążek świętej Katarzyny, która trzyma w ręce koło swego męczeństwa i królewski miecz. Tak jej niegdyś tego złotego miecza zazdrościły dziecięce oczy!...
Nad ołtarzem znowu dwa okienka — strzelnice Fioletowy smętek osiadł na starych, zczerniałych obrazach. Słychać w ciszy jako wys szept... Jest to może ćwierkanie piskląt w gniazdach jaskółczych, a może szelest owej brzozy, co o kraty kościelne włosy swe zielone czesze.
Żołnierze poklękali w środku kościoła, oficer siadł w ławce i zatonął w marzeniu, we wspomnieniach. Podniósł oczy — i drgnął. W szerokiem oknie weneckiego kształtu, które z tajemniczych korytarzów klasztornych na kościół wychodzi, ujrzał trzy cienie. Głowy obramowane w kwadraty kwefów zakonnych, w białe z zewnątrz załamanie kornetów okryte ciemnem suknem... Na piersiach złożone ręce. Oczy nieruchome... Bolesne, starcze, żółte twarze, jakoby widm z za świata...