Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prowadzonego przez pułkownika Godebskiego. Rzucił półgłośny rozkaz:
— Przez groblę — naprzód!
Szefowie dwu batalionów obocznych po prawej i lewej stronie kazali zejść półplutonami, batalionowi na prawej stronie w lewo, a batalionowi na lewej stronie — w prawo. Jednocześnie batalion Godebskiego zaszedł półplutonami w lewo i w prawo. Dwa półplutony, stojące na drodze między kościołem a murowanymi domami, gdzie mieścił się sztab główny, ruszyły naprzód na podwójny odstęp półplutonu. Ujrzawszy, że przewodni zajęli swe miejsca na prawem i lewem skrzydle półplutonów w pierwszym ich szeregu, generał Sokolnicki zakomenderował do uskutecznienia:
— Kolumna — naprzód!
Szefowie powtórzyli rozkaz. Sokolnicki zwrócił konia z rozkazem:
— Marsz!
Gdy powtórzony gruchnął ten rozkaz, półplutony stojące u wejścia na groblę pomaszerowały naprzód krokiem taktowym. Kiedy ostatni z nich wszedł między dwa rzędy drzew, Roman Sołtyk, kapitan komendant parku artyleryi, przeznaczonego do przedniej straży, rzucił rozkaz:
— Baczność! Na prawo do boju. Przewodni na prawo. Marsz!
Jezdni kanonierowie puścili konie. Ciężko zahuczał śpiż. Głowy, wyloty, czopy, puste komory, zielone łoża, przodkary i koła dudniły potwornie w ciszy porankowej. Jęknęła do głębi pod kopytami wstrząśnięta ziemia. Pnie i konary drzew dzikich, z jednej i drugiej