Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na szubienicy, na belce w pierwszej lepszej spotkanej stodole.
— Mieliśmy możność widzieć już tę procedurę austryacką... — rzekł Krzysztof ze swym bezwiednym dygiem.
— Wieszanie na belce, w stodole?
— A nie, na szubienicy.
— Na domiar złego mój mąż nie wraca z Wiednia. Miał już być... Wprawdzie on na nicby się w tej sprawie nie przydał, jako czynny pomocnik, gdyż innych jest pryncypiów, a Napoleona za cesarza dotychczas nie uznał... — dodała z uśmieszkiem ledwie, ledwie znacznej ironii. — No, ale w razie poważnego wypadku musiałby użyć jakiegoś szczegółu ze skarbnicy swych stosunków i wpływów, których ja...
— Pani szambelanowa raczy być z nami zupełnie otwartą... — mówił Cedro. — Gdyby nasza przeprawa miała dla niej pociągnąć jakiekolwiek przykrości...
— O, nie, nie. Ja lubię zwalczać przeszkody i lubię tego rodzaju przykrości. Trzebaż choć raz, około Bożego Narodzenia, zażyć odrobiny emocyi. Bez tego lekarstwa życieby w nas zastygło, krewby stanęła w biegu.
— Czyż w tych stronach tak trudno o emocye?
— Białogłowom trudno jest zawsze i nietylko w tych stronach przeżywać niepokoje, wstrząsające światem. Już ja dałam wszelkie wskazówki i polecenia plenipotentowi mego męża, który tę sprawę podjął się przeprowadzić. Plan jest, a przynajmniej był taki: w święty Szczepan odbędzie się w tym domu zjazd i zabawa taneczna. Waćpanowie, jako podróżni, raczy-