Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kon uważny, mądry... Reszta zależy od jeźdźca
— A w której też stronie zakładaliście?
— Od Jałowcowego smugu ku Bielom.
— Paradne pole! Rafciu, będziemy szaleć co się nazywa! Powiesz mi, co myślisz o moich, chartach...
— Charty! — zapalił się Trepka, aż mu oczka zabłysły: — charty lekkie, jak upiory!
— No, mości panie pośle, cóż tam teraz badasz, studyujesz? Powiedz prawdę.
— Pan hrabia przybywasz z jednej ze stolic świata i mnie, chudeusza, wypytujesz o nowiny? Toż ja winienbym dowiadywać się czegoś nowego!
— Wiesz dobrze o mnie, że nie jestem szczurem książkowym; więc czego się ze mną droczysz! Jeżeli chcesz nowin, to ci o jednej wspomnę: przywiozłem ci w darze taki sztucer dziwerowany, jakiego jeszcze twoje oko nie oglądało na tym padole. Teraz na ciebie kolej: mów, co czytasz?
— Sztucer... — szepnął Trepka, przymrużając oko: — to mogłoby być ciekawe. Ale gdzież on jest?... niech go obejrzy moje oko na tym padole! Co do mnie, to czytam sobie naprzemiany... Raz odczytuję jakiś rozdziałek z «Miasta mistycznego» Maryi Agreda a Jesu, to znowu dla odmiany jakieś kazanko księdza Łuskiny... Oto i wszystko.
— Ty wolteryanisto! czytujesz księdza Łuskinę... Ktoby cię nie znał, toby cię kupił. Toż lada dzień dyabeł cię porwie w nocy i tylko kałuża mazi w tem dworzyszczu po tobie zostanie.
— Pan hrabia żartuje sobie nieprzystojnie.
— Skończ-no, proszę cię, z tym hrabią!...