Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem jednej z ulic Werony. Ale co tu waćpaństwo robicie w charakterze drabów nocnych? I waść na ich czele w tak wielkim kapeluszu i kołnierzu? Pytam się?
— Bez przymówek, bo wsadzę na areszt o chlebie i wodzie!
— Wiedz waść, żem starszy od ciebie rangą wojskową, latami służby i tam dalej.
— Dowody?
— Pytam się, co tu robicie?
— Spełniamy rozkaz komendanta placu.
— To jest czyj?
— Teraz  enerała Kilmaine... — niezdecydowanym już głosem odpowiedział rycerzyk.
Pociągnął Gintułta na bok i szepnął:
— Miasto wre. Toż w kwietniu, od 17 do 24 wyrżnęli pięciuset Francuzów. W samym szpitalu chorych zamordowali 400, bezbronnych. Pomimo zdobycia go i kapitulacyi 24 kwietnia emeuta w niem nieustająca. Stąd surowość. Patrol za patrolem. Nikomu nie wolno nocą z domu wychodzić. Musimy ich trzymać za gardło...
— A was tutaj dużo?
— Było 2.600 ogółem wiary, w Mantui pod Wurmserem siedzącej. Z nich to załoga. Że wódz zabrał oficerów zdatnych, więc imion między nami znajomych nie było. Przyszła potrzeba atakowania Werony, kiedy już generał Balland pięć dni bronił się przed Wenecyanami, zbuntowanym motłochem werońskim i chłopstwem z okolic. Po całych dniach bili z fortów Saint-Pierre i Saint-Félix, z cytadeli. Posłali zdrajcy Wenecyanie po Laudona, żeby ich przyszedł ratować.