Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ustał. Ociężałe spojrzenie weszło w głąb tego szeregu sal, cicho, sennie drzemiących w rozkoszy. Naokół było cicho, jak w świątyni.
I oto niespodzianie, gdzieś za trzeciemi drzwiami rozległ się śmiech, ów jedyny na ziemi... Rafał zakrył twarz dłońmi i słuchał w zachwycie. Liczne, wesołe głosy, jak burza, zbliżały się, aż wreszcie zabrzmiały w sąsiednim saloniku. Półuchylone drzwi dawały Rafałowi możność uczestniczenia w tem, co się tam działo. Jak wiosenne gędziolenie ptaków, śpiewały radosne, drgające życiem, zdrowiem, weselem okrzyki najmłodszych sióstr księcia, ich towarzyszek i przyjaciółek. Jedna z nich wołała:
— Koniecznie jeux de société! Koniecznie... Jeux d’esprit — to nudne. Zupełnie, jak lekcya gramatyki.
— Jakto? Le secrétaire?
— Nie, nie! Jeux d’esprit, jeux d’exercice — to zupełne lekcye.
— Więc dobrze...
— A możehy najlepiej — jeux de poules. Co myślicie? Naprzykład: Chnif-chnof-chnorum? Co?
— Nie, nie! Jeux de société — domagała się księżniczka Elżbieta kapryśnym głosem, roztopionym w śmiechu.
— No, więc dobrze... Decydujmy!
— Zaczynamy...
— Czy są wszyscy?
— Kto się spóźni, sam sobie winę przypisze.
— Bawimy się... Mówcie! Co kto życzy?
— Ja proponuję Le corbillon... — ozwał się głos pierwszy.