Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwory i uprawne pola. W dali, na krańcu tego obszaru, pod przeciwległym lasem błyszczał w zachodzącem słońcu ogromny jakiś staw i rzeka, która długą taśmą blasku wiła się w nizinach zarosłych olchami. Miejsce, gdzie znajdowała się bryczka, było pod wzgórzem, i całą rozległą dolinę widziało się stamtąd jak na dłoni. Daleko, nad owym stawem, bielił się w kępach drzew biały dwór.
— To je Wygnanka, paniczu — rzekł Wincenty, obracając się na koźle. — Tam młody pan mieszka.
— To jest Wygnanka — powtórzył Rafał.
Teraz dopiero przypomniał sobie, że wkrótce ma powitać brata. Nie znał go prawie, gdyż ów brat, poróżniony z ojcem, nigdy w Tarninach nie bywał. Wiedziano tylko o nim, że raniony ciężko, bliski był śmierci, i że później osiadł w owej Wygnance. Te wiadomości, Bóg raczy wiedzieć od kogo, jakby od głuchej ziemi, miała matka. Wiedział o tem i ojciec, ale nigdy ani jedno słowo o synu Piotrze nie było wymówione głośno w Tarninach. Rafałowi przyszła teraz do głowy myśl, że i brat może go źle przyjąć... Cóż wówczas? Nie odpowiadał sobie na pytanie, ale miał wyryte w sercu. Wówczas zostaje... Kraków, Warszawa, Berlin...
Słońce zaszło za dalekie lasy, i stłumiony został ostatni jego promień. Znużone konie wlokły się tak ociężale, że furman co chwila wyrażał obawę, czy aby znowu nie ustaną. Jak na złość, droga była jak najfatalniejsza. Niezgłębione bajoro stało między dwiema długiemi pryzmami kamieni, które wyrzucono z roli. Kamionki te osłonione były kępami tarniny, która już