Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



NOC ZIMOWA.

Jednego z pierwszych zaraz dni marca Rafał, dopuszczony już w drodze łaski przed rodzicielskie oblicze, wszedł wieczorem do sypialni, skąd właśnie wyniósł się podstarości, otrzymawszy codzienną, przepisaną niejako, dozę łajań, wymysłów i krzyku. Nowy Rafała obowiązek polegał na czytaniu urywków starych gazet, które cześnik pożyczał z sąsiedztwa. Lektura trwała zazwyczaj krótko, jakieś najwyżej pół godziny. Cześnik leżał już w łóżku. Podstarości Piotr złożył był wszystkie klucze na stoliku. Łojówka topiła się już w blaszanym lichtarzu od dość dawna i niewiele jej zostało. Gdy Rafał wszedł pocichutku i zatrzymał się przy drzwiach, wnet stary krzyknął na niego:
— Co się tam czaisz? Znowu może knujesz jakie łotrostwo... Bierz gazetę i czytaj mi wyraźnie od tego miejsca, gdzieś wczoraj stanął. Na czemśmy skończyli?
— Na »Dekrecie pochwały dla księdza Zdziechowicza z Piekoszowa«...
— Wiem. Dobrze. Pochlebcom zawsze dobrze,