Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kieliszków wina w ręce jednego z sąsiadów, równie jak on dorastającego, — i znagła uczuł taką miłość do tego młodziana, że razem z nim udał się do sąsiedniego pokoju i zaczął mu ze łzami wyjawiać najserdeczniejsze swoje tajemnice. W trakcie tych zwierzeń spostrzegł, że przez sionkę przyległą przesunęła się jakaś osoba, niby obłoczek niebieski. Co tchu pobiegł za nią, pragnąc jej służyć w razie, gdyby czegokolwiek potrzebowała. Rozdzielił tłum szlachty, głośno, z plastycznymi ruchami rozmawiającej, i szybko wszedł do zacisza, przeznaczonego na gotowalnię damską. Było tam pusto. Woskowe świece słabo paliły się przed starem, oczerniałem zwierciadłem. W kącie tego pokoju panna Helenka klęczała na ziemi i wyrównywała, jak mogła, oberwaną w tańcu plisę swej sukienki. Rafał zobaczył ją raptem. Ujrzał, jakby pierwszy raz w życiu, kolor jej lic, nie dający się z niczem na świecie porównać, wybuch ponsowego ognia policzków, spływającego w delikatny śnieżnobiały mat czoła. Zobaczył jasne, puszyste włosy... Spostrzegłszy go, wyprostowała się i wlepiła weń przestraszone, upajające oczy, oczy o żałosnym błękicie kwiatu lobelii.
Coś wyrzekł, wyszeptał...
Zbliżył się do niej, bezradnie stojącej. Posunęła się, żeby wyjść stamtąd. Wtedy bezwiednym ruchem ujął jej ręce, nachylił usta i dotknął wargami jasnych włosów. Przez chwilę trwał ten piekący, namiętny pocałunek. Cichy okrzyk wyrwał się z jej piersi. Odsunęła go w zdumieniu i wyszła. Rafał stał plecam o ścianę oparty tak, jak go zostawiła. W głowie jego, w piersiach, w uszach, w sercu, zlewały się oddalone,