Strona:PL Stefan Żeromski - Ponad śnieg bielszym się stanę.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
AKT II.
(Pokój licho umeblowany w mieście prowincyonalnem na kresach. Stół jadalny, stolik do kart, z boku sofa. Liche obrazki na ścianach. Irena leży na sofie.)
WINCENTY

To przywidzenie tak się często powtarza, że go za sen nie mogę uważać. Widzę, jak żywą, tę małą dziewczyninę, żnącą trawę wysoką, badyle i tatarak nad rzeką. Nieraz już odwracała głowę w moją stronę. Zawsze się uśmiecha...

IRENA

Myślisz o tem wciąż, jesteś tamtą sprawą przejęty, więc ona ci się narzuca przed oczy w formie obrazu. To rzecz znana. Ja tosamo, gdy w ciągu dnia zbyt uparcie czemś jednem jestem zajęta, mam w nocy sen o tym przedmiocie. Naprzykład — o bucikach z wykrzywionymi obcasami, albo o starych pończochach...

WINCENTY (z łagodnym wyrzutem)

Zlituj się, czyż można tak żartować? Czy godzi się porównywać to, co ja mam w głębi siebie... na sumieniu... z brakami, które cię teraz rzeczywiście dotykają?