Ta strona została uwierzytelniona.
JOACHIM (twardo)
Skończyło się wasze jaśnie pańskie panowanie.
RUDOMSKA
(która nie widzi i nie słyszy, co się dzieje dokoła, zapatrzona wciąż w Wincentego, ujmuje w ręce jego szczudło, podnosi je w obudwu rękach i coś niewyraźnego szepce nad tą laską)
WINCENTY
Powiem ci teraz... Słuchaj!
RUDOMSKA
Jać już wszystko wiem.
WINCENTY
Tego nie wiesz, że już teraz jesteśmy nareszcie razem. Jak wtedy, przed powodzią.
RUDOMSKA (powtarza bezmyślnie)
Co mówisz? Jak wtedy, przed powodzią... Nie rozumiem...
WINCENTY
Czegoż się smucisz? Dobrze nam teraz będzie, gdy pospłacamy nasze zobowiązania... Jak na nas przystało.
RUDOMSKA
Zbyt ciężkie teraz, synku, mam względem ciebie zobowiązania. Teraz nie starczy mi już sił do cierpień...
(Krzyk za drzwiami wzmaga się. Kogoś z radością witają zbiorowym wrzaskiem.)