Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg jest miłość.
Po chwili zapytała:
— Skądże się mogło wziąć w ludziach to wyobrażenie, według pańskich dowodzeń tak sprzeczne z naturą ich rozumu?
— Skąd się wzięło... jest to bardzo skomplikowana historya. Gdybym chciał uczynić wywód tego zjawiska, jako mającego źródło zgoła przyrodzone, — to, pomijając już to, że nie zrobiłbym go dokładnie, mogłaby pani obalić ten wywód jednem zaprzeczeniem, albo cytatą z Pascala, Chateaubriand’a...
— Jeżeli pan nie chce zeznać prawdy, wogóle mówić o tej sprawie ze mną...
— Nie chcę mówić! Z panią! Ależ przeciwnie! Pragnę o tem mówić... Wyznać przed panią... Chyba niema sprawy bardziej dostojniej nad takie wspólne, najdalsze spoglądanie w naszą biedną niewiadomość. W takiej właśnie naradzie dwu dusz mogą z tajemniczych źródeł wynikać objawienia pełne błyskawic, przeczucia i chwile twórczych wstępować po bezcennych, onyksowych schodach w Krainę Zachwytu. Ale boję się... Powiedzą o mnie bliźni: oto libertyn, który dlatego wszczyna podobne gawędy, żeby w jaśniejącej duszy zniweczyć wiarę. Na chwilę nawet nie pomyśli nikt z poczciwych bliźnich, że owe mędrkowania stanowią całkowite uzia, czyli jestestwo duchowe półmędrka, alfę i omegę jego duszyczki. A tymczasem ów świat przebyty został własnemi stopami, zdobyty własną myślą i pracą. Nic w nim z cudzej, narzuconej własności, nic z jakiegokolwiek dziedzictwa.
— Czy to nie złudzenie? Czy jest człowiek, któ-