Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wesołości we mnie wesołej, gdybyście mogli wiedzieć, jakiem głupstwem jest wasza ruina wobec mojej ruiny! I to ja właśnie wyświadczam dobrodziejstwo panu Dwarf z Anglii! Zajączek z Polski i dwie zbiedniałe angielskie żabki...
Pociąg zdyszany, obmokły od deszczu nadbiegł niespodzianie i pomknął dalej, ledwie mieli czas wskoczyć na stopnie wagonów. Tunele, błyski światła dziennego, morze huczące od wichru, z białą runią pian, zielonoszare fale... Pola różane, lasy palmowe, wreszcie Monaco. Winda, snująca się po pochyłości w cieniu stromej skały, wyniosła odurzoną Ewę i jej milczących teraz towarzyszów podróży pod drzwi kasyna. Pani Dwarf ujęła Ewę pod ramię i wprowadziła, pan Dwarf ułatwił formalności w biurze na lewo od wejścia.
Wkrótce Ewa otrzymała różową kartę wstępu i znalazła się w sali gry. Była godzina dwunasta. Światło zza chmur wpadało przez olbrzymie okna. Dwarfowie zbliżyli się do stołu pierwszej z brzegu rulety. Osób było jeszcze bardzo niewiele i dużo krzeseł wolnych. Ewa była tego dnia wykwintnie ubrana. Kapelusz i suknie, które miała na sobie, kupiła w Nizzy. W hotelu posiłkowała się małem i źle zawieszonem lustrem. Teraz, stojąc przy stole gry, spostrzegła swą postać w jednem z ogromnych zwierciadeł między oknami. Nie mogła od siebie oderwać oczu. — Spoglądała ukradkiem a raz wraz. Musiała sama pochwalić się za piękność. Była zdziwiona własną wspaniałą urodą.
Słońce południa i wiatr morski nadały jej twarzy nową, złotawą barwę. Sponsowiały usta, niby poranna róża, co z pąka wykwitła pod ciepłem słońcem, nim