Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/333

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Państwo dawno tu już jesteście? — spytała niby o sekret.
    — Siedem miesięcy.
    — Więc... Duży to majątek, dużo przegrał?
    Zapytana chciała odpowiedzieć, lecz coś, jak czkawka, suche histeryczne łkanie wyrwało z ust wyrazy.
    — Jutro z panią pojadę do kasyna! — krzyknęła Ewa. — Jutro przyniosę wam szczęście. Mąż pani wygra.
    Angielka chwyciła ją za rękę i przyciskała tę rękę sobie do piersi, do gardła, do serca, do ust, zcicha, bezsilnie skowycząc...





    Następnego dnia, około godziny dziesiątej rano, Ewa oczekiwała na dworcu miejskim na spóźniający się pociąg z Cannes. Towarzyszyła parze cudzoziemskiej. Dzień był ohydny, wietrzny i zimny.
    Mr. Dwarf chodził szybko po pustym peronie oszklonej sali stacyjnej, żartował, przekomarzał się z Ewą co do jej wrażeń, mających dnia tego nastąpić w domu gry. W trakcie tych rozmówek co chwila zwracał się w stronę Cannes. — Zaciśnięte usta milkły a dokoła nich roiły się drgające zmarszczki. Mrs. Dwarf dotrzymywała mężowi kroku i zdawała się cieszyć chwilami jego dobrego humoru. Ewa czuła doskonale, jak potworne uczucia kryją się za uśmiechami tych ludzi, ale było jej wesoło w ich towarzystwie.
    Kiedy niekiedy spoglądała na nich z pod oka i przelotnie marzyła: gdybyście mogli wiedzieć, ile jest