Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/266

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Milczeć! Nie waż się mówić do mnie! Ty, — szelma!
    — Może mię mama przestanie poniewierać przy służącej. Także!
    — Milczeć! Szelma, szelma!
    — Proszę mię zostawić w spokoju! Nie przyszłam do mamy, tylko do ojca. Przyszłam zobaczyć się z ojcem. Mam do niego interes.
    — Precz!
    — Pójdę, tylko zobaczę się z ojcem. Czy mogę zobaczyć się?
    — Nie!
    — Tyś mi opowiadała... — zwróciła się ze spokojem do Leośki, — że pan jest w domu.
    — Nie w domu, tylko w knajpie. Gdzieżby pan teraz wysiedział w domu? Nie w domu, mówiłam, tylko w knajpie.
    — W której?
    — Ale niechże panienka zaczeka! Gdzież to panienka będzie po knajpach ganiała? Żeby znowuż nie można było z panem się w domu rozmówić? Rodzonej córce? Słyszane rzeczy! To już rzeczywiście! O, niech panienka usiądzie na stołku, — o, przy ogniu!... Ogrzać się! Przecie cała mokra — i trzęsie się... Żeby rodzonemu dziecku ogrzać się w kuchni nie dać, — to już honor, jak Bozię szczerze kocham!...
    Leośka frygała po stole statkami i przewracała na kominie fajerki.
    — Milcz i ty, flądro! Pójdziesz wont — razem z tą! Razem wont — obie!
    — Przecie-że pójdę z takiego znowu zapowie-