Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kamieniach — i po marzeniu tylu pokoleń, co się tuli w złomach ruiny.
Żałobnie rozlega się krok w przejściu Septimusa Severowem. Oblata echo trzy kolumny świątyni Jowisza miotającego pioruny... Budzi się tęskny czar, uśpiony między zadumanemi Castora i Polluxa słupami i pada znów w zaklęte milczenie u stóp samotnej kolumny Phocasa, w której przez wieki trwa koryncki kształt...
Ze wzruszeniem rozgarnia dłoń rdesty, porastające osypiska u źródełka świątyni Vesty i tajne pokoje służebnic bogini...
Zcicha, nabożnie przyczajona stopa mija Tytusa Wespazjanowego łuk. Coś swego składają wargi, gdy oko się wałęsa po rytych w marmurze kronikach tryumfu, po rzeźbionych dziejach zburzenia świątyni, wydarcia z niej wieloramiennego świecznika, świętych ksiąg i złotego stołu, — po koniach, ciągnących wóz chwały, po figurach milczących liktorów, po postaci bogini zwycięstwa, wieniec wkładającej na skronie tryumfatora, po symbolach potęgi i dumy, — z których deszcz wypłakał sławę i które wyśmiał, wyświstał wiatr, lecący przez wieczność czasu.
O, wietrze, przenoszący tem wejściem na pole ruin stulecia za stuleciami! Potęgo, która tyranii i bezprawiu pomnik zbudowałaś, nie przeczuwając, że budujesz niezniszczalny sylogizm, doskonałego piękna i wymowy pełen, o nicości człowieczej tyranii i o omylności bezprawia!
Dumanie w łuku Tytusa, — któż cię wysłowi?
Po lewej ręce chram Konstantyna, którego skle-