Strona:PL Stanisław Wyspiański - Lelewel.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

KSIĄŻE ADAM.

Cha, cha, mój kochasiu, dziwię że waść bredzisz,
że się kilku przechadza u bram, już się biedzisz;
ja tu chciałem zostawić cię na straży domu,
jak majordoma. — Wstyd, dam bronić niema komu,
(do Zamojskiego)
ów z ręką na temblaku,
(do Druziewicza)
wasan pokryjomu
trzęsący od bojaźni.

ZAMOJSKI.

Książe stryju, w istocie żart zmienia się w żałość,
ci ludzie są szaleńcy.

KSIĄŻE ADAM.

A! serc się wspaniałość
budzi, — duch się kształtuje, wyzwala, rozpręża.
Naród poczyna śpiący żyć, — to jest radosne,
to się znaczy, że będziem mieć dziejową wiosnę.

ZAMOJSKI.

Przecież stryju, ci wszyscy na ciebie nastają.

KSIĄŻE ADAM.

Ach! niech rozburzą wszystko, niech pychę mą krają,
niech depcą moją dumę, — dusza nad nich wzrosła.
Dusza się moja świętem modlitew podniosła,
............
Nie dzieje się nic, nic, bez Bożej woli;
ja marny proch, dopodąd we mnie się swawoli
pycha i samolubstwo, — ale gdy się błyska
gromnica, światłem wziętem od boskich ołtarzy,
ach, tom jest wtedy mocen —
............
Bądźcie zdrowi,
żegnam was, — a ze serca ślę memu ludowi
pozdrowienie...