Strona:PL Stanisław Wyspiański - Lelewel.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wstaną żywe, —
och strónę gorycznie bolesną
tknąłeś w twojej relacjéj.

DEMBIŃSKI.

Panie, chcesz bym umiał
mówić,
jak się w twej duszy zjawiają pamiątki,
— prawieś Litwin, ty lepiej wiesz, znasz, co was boli,
Smutek wrył się w twe oczy, — może Bóg pozwoli,
że się doczekasz wrócić.

LELEWEL.

— — nie pozwoli
mnie Bóg wrócić, powrócić tam, gdzie rwie tęsknota;
gdzie są mojego serca stróny wszystkie zwięzłe
w grunt, kędy żądze moje są ugrzęzłe
w uroczyskach, —
Bóg swoje proroki precz zdala
wygania z sadyb swojskich. —
Perkun by mię strwożył
gromem,
gdybym, jako niewolny powrócił ze sromem.
Rumieniec wstydu spaliłby mi lica,
mnie, . . . .
bo się we mnie pali ta gromnica,
co jest narodów pochodnią i gwiazdą,
tą Mojżeszową kolumną przewodnią,
co ma rozpraszać dolę ponurą i szarą.
— Ja w méj piersi skupiłem wszystkie Litwy serca!
Ja mam je tu! — mam w moich oczach Litwę całą
i ja do was przychodzę ufny, Polsko z wiarą! —
Wiecież wy, co jest szał miłości . . . .wnikać w rolę,
w ziemię, grunt, — jako dęby wkorzenić się w glebę
i wchłonąć we się wszystek czar, chcenie a wolę
mocy tajemnych . . . .