Strona:PL Stanisław Wyspiański-Noc listopadowa.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


W. KSIĄŻE
(w zaufaniu)

Tak te drzewa na wiosnę — pędy puszczą nowe.
Tak teraz jest Listopad, niebezpieczna pora.
Zaczęło się to wczoraj — tak wczoraj z wieczora
Od czego się zaczęło — i co to się stało?
Liście spadły, tak drogę zaścieliły całą.
Liście suche, szit, szit....

KURUTA
(wzrusza ramionami)
(odchodzi)
W. KSIĄŻE
(sam)
KURUTA
(po chwili wraca)
(zbliża się do W. Księcia)

Przebudziła się właśnie.

W. KSIĄŻE

Cóż?

KURUTA

Plecie od rzeczy.

W. KSIĄŻE

Cóż plecie — ?

KURUTA
(wzrusza ramionami)
W. KSIĄŻE

A niech plecie.

KURUTA
(wzrusza ramionami)