Ta strona została uwierzytelniona.
pamiętam, kiedyś miał te lata,
toś więcej jurny był od brata.
KSIĄDZ.
Matusiu!
MATKA.
Cóż ci tak nieswojo,
czy ci co smutno? — ? —
KSIĄDZ.
Lęk o brata, —
myślę, niech lepiej — glebę orze,
niż...
cóż to chciałem rzec, — ...
MATKA.
może, — może
— ............
Lecz tobie jakoś, znać, markotno; —
cóżeś to namknął w liście,
bez tom zjechała.
KSIĄDZ.
Później rzekę, —
— to beztoście tu, —
MATKA.
Zabaczyliście
synu prawie, o czem pisane;
pobrałam z sobą, mam schowane
w zanadrzu. —
KSIĄDZ.
Nietrza, wiem, znam, powiem,
— jeno to później. —