Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Szopen a Naród.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hej! hej! Grób się nie dał zasypać, bez miary i bez końca sypie się ziemia świętą krwią męczenników zbroczona, a grób otwarty — wieko trumny drży, dźwiga się, jak gdyby je żywe, dyszące piersi olbrzyma podniosły, a dzwony biją i biją, kołysane burzą pomsty, odwetu, dalekiej, głuchej, już grzebanej nadziei zwycięstwa...
Walka, na ziemi dawno już rozegrana, toczy się dalej gdzieś ponad ziemią w dzikim poświście wiatru, który, zda się, stworzenie ziemi zwiastował, a skłębiony chaos finale-preludjum zda się w ponurej, ciężkiej męce gwiazdy rodzić.
Nad ciemnią rozpaczy, nad wodami łez i krwi, ponad rozczochranemi, płaczącemi wierzbami, co szerokiemi gałęziami otulają groby, kurhany i olbrzymie cmentarzyska, unosi się dumny, ponury, groźny Duch Narodu, co swego Zmartwychpowstania czeka.