Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ZDŻARSKI (z zjadliwą ironią). Skądże nagle ten nieprzyjemny ton?...
OLGA (pogardliwie). Chcesz wobec nas podjąć się roli złego sumienia?!...
ZDŻARSKI. Może...
OLGA. Właściwie nie spodziewałam się czego innego po tobie... Jesteś podły, chytry i podstępny jak sumienie.
ZDŻARSKI. (parska jej w twarz śmiechem). Wspaniale to powiedziane. Podłe, chytre, podstępne sumienie, to kapitalna rzecz. He, he! Jesteś dumna i harda; może twój umysł nie sięga tak daleko, by zrozumieć, że sumienie może być jeszcze czemś innem. Mlicki to lepiej wie od ciebie.
OLGA (mierzy pogardliwie Zdżarskiego). I pomyśleć, że ja kiedyś dla tego człowieka miałam trochę sympatyi. Jak bezdennie naiwną byłam! Teraz dopiero widzę, jak nisko myślisz, jak ordynarnie odczuwasz.
ZDŻARSKI. Przedziwnie maskujesz twój strach i twoją rozpacz. Dziwna rzecz, że wy — wy — ludzie postępu i inteligencyi macie obawę — straszną obawę przed owem chytrem i podstępnem sumieniem.
OLGA. Obawę? Bynajmniej! Ale to niesłychanie komiczne, gdy pan Zdżarski pocznie kazać o sumieniu! Wstydź się tego niskiego kłamstwa! Tobie nie o sumienie chodzi, ale o zemstę. Chcesz się pomścić na