Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na niej i na nim... O, o, jak pan zbladł... jak twarz pana drga...
ZDŻARSKI (chwyta ją za ręce, po cichu). Ja jej nie kocham, ale ją zmiażdżę! zmiażdżę! Pomszczę panią i siebie!
HELENA. Ja nie chcę, byś pan mnie mścił! nie chcę, nie pozwalam! Stefan ma być szczęśliwy! Będzie szczęśliwy! Nie pozwolę panu się mścić! Będę żyć, będę pracować, przyjmę jego pomoc.
ZDŻARSKI (wściekły). Tego pani nie zrobi...
HELENA. Zrobię! zrobię!
ZDŻARSKI. Nie krzycz! Mlicki stoi za drzwiami — ha, ha, ha!
HELENA (patrzy wpół nieprzytomna na drzwi). A! a!... (idzie ku bocznym drzwiom, stoi chwilę, patrzy na Zdżarskiego i wychodzi).

SCENA DRUGA.

ZDŻARSKI, MLICKI.

MLICKI (wchodzi wolno drzwiami z kurytarza i podchodzi do Zdżarskiego). Coś jej powiedział? co?
ZDŻARSKI (bębni palcami po stole i pije piwo. Obaj patrzą nienawistnie na siebie).
ZDŻARSKI. Nic jej nie powiedziałem. Tylko Hela mi wyłożyła jasno jak na stole, że kocham twoją narzeczoną, że chcę się mścić na niej i na tobie. A więc powiedziała to samo, co ty myślisz — nie prawda?...
MLICKI. A tak, mniej więcej to samo.