Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chem). He, he! powiedzno tylko kochany Janie, czy cię naprawdę nie wpuszczono do hotelu?
ZDŻARSKI (uśmiecha się). Mam się oburzyć?
MLICKI (z zjadliwą ironią). Czy (pokazuje na drzwi) czyś nie słyszał z kurytarza mojej rozmowy z Heleną?
ZDŻARSKI (cynicznie). Mam cię wyzwać?
MLICKI (śmieje się coraz pogardliwiej). Rzeczywiście myślałeś wczoraj, że Helena wie o wszystkiem?
ZDŻARSKI. A do djabła! tyś jakby stworzony na małżonka, który świetnie będzie umiał dogryzać swej doświadczonej pani.
MLICKI (przypatruje mu się chwilę). A toś się odciął! (wybucha gniewem). Szatan z ciebie! (naraz bardzo życzliwie). Ale bój się Boga! całkiem o kawie zapomnieliśmy! (idzie do przyległego pokoju. Zdżarski uśmiecha się drwiąco i bawi się kapeluszem).
MLICKI (wraca ziewając). Czy istotnie przegrałeś dziś wszystkie pieniądze?
ZDŻARSKI. Gorzej niż wszystkie.
MLICKI. Więc na dług?
ZDŻARSKI. Trzeba go dziś zapłacić!
MLICKI. Mogę ci chętnie pożyczyć.
ZDŻARSKI. Dziękuję!
MLICKI. Chcesz zaraz?
ZDŻARSKI. Możemy to później załatwić!
MLICKI. Jak chcesz.