Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niego samego, jako całości. Czy Bóg, stwarzając świat, był też pod wpływem »nakazu« zasady Chwistka, czy był »strefistą«, jest pytaniem, którego nie śmiem tu rozstrzygać. To jest pewne, że jeśli uważnie przyjrzymy się obrazom wszystkich malarzy świata, to możemy przyjść do wniosku, że Cranach, Leonardo da Vinci, Tintoretto, Tycjan i inni mistrzowie byli pur sang »strefistami«. Ale wtedy »nakazująca zasada« staje się tak ogólną, jak zasady «kompozycjonizmu«, »koloryzmu« i t. p., i nie może być uznana za zasadę nowego »kierunku«. Klasyfikując rodzaje swoich obrazów według pewnych ich cech w różnych okresach czasu i nazywając je odpowiednio, każdy artysta stworzyćby mógł niesłychaną ilość kierunków. Jaką jednak mogłoby to mieć wartość dla sztuki, pozostaje dla mnie tajemnicą. Chyba jedną wartość: łatwej recepty dla »szakali«.

Przechodząc do »uczniów« Leona Chwistka, A. Sterna i A. Wata, muszę zauważyć, że dyskusja z nimi nie może być ani w 1/1000 tak interesująca, jak z ich mistrzem. Panowie ci mają zbyt nieokreślone i niewypracowane poglądy, aby mogli stanowić poważny cel dla moich baterji. Są to na razie czyści, programowi oponenci, jak większa część naszych krytyków. »Materjalizują się« oni dopiero w połaci negatywów, reagując na poglądy powstałe samodzielnie. Z jakiego punktu widzenia oponują, zdaje się ich samych mało obchodzić. Są oni tylko reakcjami na coś, co zdaje się im być przeciwne ich mglistym, niedostatecznie jasno teoretycznie ujętym intuicjom. Zaznacza się dziwna wspólność między Sternem, a Breiterem w stosunku do »Pragmatystów« i między nieznanym panem z »Rzeczypospolitej«, a Watem w stosunku do »Szkiców Estetycznych«.
Oczekując w przyszłości trochę większej konso-