Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiego. Haecker zupełnie dobrze scharakteryzował nieistotną, życiową stronę Kurki wodnej, nie mówiąc oczywiście ani słowa o stronie formalnej. Prof. Szyjkowski starał się coś powiedzieć, ale nie mógł. Trudno. Muszę mu tylko zwrócić uwagę, że drugi raz już miesza pojęcia Czystej Formy i »wstrząsów bebechowych«, które nie są dla mnie równoznaczne, tylko ozaczają rzeczy djametralnie przeciwne. Nieścisłość mimowolna lepsza jest oczywiście od złej woli (ostatni wypadek zachodzi np. u p. Breitera w jego krytyce Szkiców estetycznych w Skamandrze), ale także martwi mnie bardzo. Oświetlanie mojej psychologji w czasie pisania sztuk w ten sposób, jak to czyni prof. Szyjkowski, uważam za nie na miejscu.
»Nienasycenie formą«, a programowe epatowanie są to rzeczy zupełnie różne. A przytem jedna rzecz jest bardzo przykra. Oto najperwersyjniejszy z polskich profesorów, Tadeusz Sinko puścił zaraz w pierwszym antrakcie demonicznego »witza«, że »Kurka« jest moją autobiografją. Z niezrozumiałą skwapliwością podchwycili »witza« tego pp. Haecker i Szyjkowski, umieszczając aluzje na ten temat w swoich wzmiankach. Pomijając to, że hipoteza Sinki jest z gruntu fałszywą i wynika tylko z ducha przekory, wprowadzanie tego rodzaju kwestji osobistych do krytyki uważam za w najwyższy sposób niestosowne, niedelikatne i nietaktowne. Co panów to obchodzi i co to ma wspólnego z krytyką?
Można nie lubić mnie jako artysty, ale twierdzenie, że nie jestem wcale artystą, uważam za nieco przesadzone i obawiam się, że sąd przyszłych pokoleń nie będzie zbyt pochlebny dla niektórych moich krytyków. Jakkolwiek, wskutek nienasycenia formą i wymagań kompozycyjnych, sztuki moje nie są fotograficznem odbiciem życia, jednak nad »banialukami« (jak ośmielił się wyrazić jakiś zarozumialec z Nowego