usuwa się nieporozumienie. Niech sobie dalej potem „znawcy sztuki“ nie uznają obrazów formistów. Będziemy jednak wiedzieć, że nie uznają oni nie „zdeformowanych przedmiotów“ tylko nie pojmują istoty sztuki, której celem było, jest i będzie tworzenie oderwanych konstrukcyi elementów prostych (barw, dźwięków) lub złożonych (słów, działań na scenie). Będziemy mogli wtedy z czystym sumieniem, nie liczyć się ze zdaniem ich o Czystej Formie, jako ze zdaniem „znawców nieistotnych elementów sztuki“, jak dla ścisłości trzebaby ich nazywać.
Jak dalece nieporozumienie to jest rozpowszechnione dowodzi krytyk „Pro Arte“ — w h — („Pro Arte“, tego najbardziej żywego i liberalnego pisma artystycznego oprócz „Zdroju“), który z lekkiem sumieniem stwierdziwszy, że wstęp teoretyczny do katalogu II-giej wystawy formistów jest „nieporozumieniem literackiem“, pisze o „formie i jej analizie“ zarzucając, że pewne obrazy nie są wcieleniem formy i tajemniczego procesu „analizy“ takowej[1]. Abstrahując od możliwych
- ↑ Uwaga osobista.
Przypadkowo obrazy te były mojemi własnemi wytworami. Przykro mi tu á propos nich poruszać tę kwestyę. Gdyby — wh — zjeżdżał mnie za kompozycyę, harmonję barw lub ujęcie formy cieszyłbym się z tego tylko, myśląc: przecie znalazł się choć jeden krytyk. Ale ta forma krytyki musi oburzyć jako taka, bez żadnej zresztą osobistej pretensyi.