Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sztą typowo po semicku nie-twórczym — przestań raz czegokolwiek wymagać. Poddaj się tak, jak dla eksperymentu poddawałaś się hypnozie. Chodzi o „nastawienie“ — bez odpowiedniego nastawienia niczego zrozumieć nie można. Musi na początku być ta podstawa, to, co na przykład Husserl, w stosunku do swojej teorji, nazywa „phenomenologische Einstellung“. Pieniądze twoje nic tu nie pomogą, choćbyś je wszystkie oddała na mój klasztor. Przysięgam ci, że nie to jest moim celem.
— Podświadomie...
— Wszystko można przenicować bez dowodu, przy pomocy pojęcia podświadomości. Dobre jest ono między psychoanalitykami. Wykluczmy je z naszych rozmów na zawsze. Ukórz się przed ideją, którą przedstawiam, a nie przedemną. Czyż dowodem za mną nie jest właśnie to, że ty właśnie, mimo twoich bogactw, piękności, żydowskiej pychy i, powiedzmy otwarcie: mądrości, musiałaś zwrócić się do mnie, do mego świata, po odpowiedź na najistotniejsze, bo metafizyczne udręczenie.
— A może jest w tem jedynie interes papy? Może ja osłaniam tylko sobą, jakąś brudną czysto żydowską machinację? Może to wasza sugestja wspólna...?
— Nie: ojciec twój, którego przywiązanie do jego wiary niezmiernie cenię, w głębi duszy zrozpaczony jest z powodu twego zamiaru. Ale inna rzecz, że i on przyjąć chrzest musi. Nie śmiał ci tego zaproponować, abyś pokryła ten jego czyn wobec drugich — wiesz kogo?? — maską twego pozornego, czy rzeczywistego despotyzmu. I mimo całej rozpaczy, z radością uchwycił jednak tę sposobność. Zemści się to na nim w ten sposób, że będzie najgorliwszym katolikiem za rok, lub dwa. A jednak już teraz jest finansowo szczęśliwy, gdyż jako żyd nie mógłby wejść w pewien krąg międzynarodowych interesów. Teraz dopiero stanie się prawdziwą siłą.