Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za cmentarzem rozprzestrzeniały się pola. Dalekie lasy majaczyły na widnokręgu w jesiennej srężodze. Czy można było przypuścić, że tam żyją ludzie w ten sposób, tam w mieście, o godzinę drogi stąd? Zdaleka już ujrzał wysmukłą postać dawnej kochanki. I znowu przypomniały mu się jej słowa: „o jakże dziwne formy może przybrać szaleństwo ludzi zdrowych“. (Gina mówiła często nonsensy, nie mając nic istotnego do powiedzenia, ale czasem także, przypadkowo, wychodziła z tego myśl jakaś i wtedy bardzo była szczęśliwa. Miała nawet książeczkę, w której zapisywała te swoje biedne „złote myśli“. „Kompromitacją nazywamy odstępstwo od sprawiedliwych pobudek, jeśli skompromitowany nie załatwił przedtem rachunków ze swoją nienaganną przeszłością“, albo: „nadmiar szlachetności mści się tylko dlatego, że nie umiemy go traktować jako łaski, którą obdarza nas własna niemoc, w stosunku do zdradzonych ideałów“, i tym podobne). Może naprawdę jest już warjatem? Ale teraz myśl ta nie przeraziła go wcale. Tem lepiej — może tylko w tym stanie można to wszystko wytrzymać tak, jak on to wytrzymywał.
— Mam wrażenie, że cię całe wieki nie widziałam, a jednak tylko 1½ roku — były pierwsze jej słowa. Ach Taziu, Taziu: teraz dopiero widzę, jak mało ceniłam twoją miłość! Gdzie byłeś? Co się z tobą działo. Od śmieci Zosi nic o tobie nie wiem. Opowiadał mi tylko coś Prepudrech — tak się zmienił. Nie poznałbyś go: Mag Czystej Niwelistycznej Muzyki — towarzysz Belial. Naprawdę on zniwelował muzykę — zrobił z niej coś potwornego. I wiesz co dziwne, że oni to właśnie lubią — te wyzwolone zwierzęta. — (Twarz Atanazego wyrażała niesmak). — O Boże! Co ja mówię. Może ty…? Ale nie. My tu boimy się nieomal samych siebie. Tempe jest strasznie zazdrosny. Zginęłabym gdyby się dowiedział — i ty też. Ale mów. Po co ja mówię? — Atanazy miał bezwzględne przeczucie, że to jest ostatnia kobieta,