Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zerwatywy... — Treść, treść jest główną rzeczą i treść ta cię oburza. —
— Mylisz się, z gniewem odpowiedział Atanazy, lustrując z silnym wstrętem twarz Tempego. Jakże raziły go teraz czarne, płomienne niespokojne oczy, jasno-rudawe kręcące się włosy i cielęcinowata, miejscami wypryszczała skóra, a nadewszystko ta nie wiadomo gdzie ukryta, drażniąca potęga tego człowieka. — Mnie chodzi o formę, a nie o treść. To, że opisujesz umęczonych komunistów i grubo używających życia szpiclów i zatwardziałe dusze sędziów i nacjonalistyczny humbug, nie razi mnie wcale jako takie — jest to taki sam materjał życiowy, jak każdy inny. Ale to mi się nie podoba, że ten nowy materjał, bez żadnej wiary w jego artystyczną wartość, programowo wpakowujesz w zgniłą formę dawnej poezji, używając conajwyżej i tak już zużytych futurystycznych sztuczek — to mnie napełnia wstrętem i do detalicznej treści twoich wierszy: smrodu suteren; potu, nędzy, beznadziejnej mechanicznej pracy, więzień i szpiclów, jedzących szparagi — wstrętem do samego materjału, nie przetworzonego na artystyczne elementy. Nie budzi ten materjał zamierzonego uczucia — jak w niestrawionym pokarmie osobno widać marchewkę i groszek i fasolę, tak w twoich wierszach osobno pływa forma, a osobno treść sama w sobie wstrętna. Nie mówię już o idejach ogólniejszych, bo ich mało widzę, a, to mnie irytuje, że formie jako takiej nic zarzucić nie mogę.
— Tak, ty lubiłbyś na rewolucję patrzeć z loży parterowej jak na widowisko — jeszcze lepiej aby było ono uscenizowane przez tych nowych, niby społecznych artystów, którzy ze wszystkiego chcą zrobić pseudoartystyczną szopkę: z wiecu, zgromadzenia, z ulicznej strzelaniny, z samej pracy nawet! Idjotyzm tej idei do oczu skacze — a mimo to niektórzy poważni ludzie zastanawiają się jeszcze nad tą możliwością. Ach —