Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wartość nie było czasu i wogóle żadnych danych. A wtedy właśnie tęsknił do obłędu za chwilką spokoju: wśród pękających pocisków, widział w wyobraźni salonik w ich dawnym dworze i dałby pół życia za możność pogrania pewnego walczyka na starowatym Bechsteinie, na tle cykania zegara, z czkającą co godzinę kukułką. A teraz formalnie pożądał „nieznośnego“ wycia szrapneli i huku „rozrywających się“ granatów, błota po pas i wszów i wody ciepłej z bagna i śmierdzącej zupy. „A niechże to wszystko...!“ Zaczął słuchać rozmowy. Oficerowie, żywe symbole jego myśli, siedzieli sztywni, gotowi zawsze na wszystko. Cóż to za cudowny wynalazek jest mundur! Kobiety objęły się i słuchały także — „usiostrzyły się“ wstrętnie na małej kanapce.
Mówił Chwazdrygiel: ...sztuka nie spełnia swoich zadań społecznych. Artyści stali się pasożytami, żyjącemi na pewnej tylko warstwie, znajdującej się w stanie rozkładu. Fałszywy estetyzm oddalił ich od życia. Nowe warstwy stworzą nową sztukę społeczną. Ona wpłynie na charakter formacji zbiorowych....
Atanazy: żadne warstwy nic nie stworzą — stworzy może sama awantura społeczna i to na krótko. Sztuka stanie się użytkową, przestanie wogóle być sztuką, powróci tam skąd wyszła i powoli zaniknie. Wmawianie chłopom i robotnikom, że muszą stworzyć sztukę, nic nie pomoże, bo dalszy rozwój tych warstw — w formie kooperatyw, syndykatów czy komunizmu państwowego — zabija indywiduum jako takie — i niema czego żałować.
Chwazdrygiel: Sztuka jest wieczna, jak życie ludzkie — to jest: o tyle wieczne o ile planety...
Wyprztyk: Banał. Sztuki rodzą się i giną i sztuka wogóle też zginąć może — Tazio ma rację. Ale co pana to obchodzi, panie profesorze: dla pana niema przecież nic prócz komórek, sprowadzonych do procesów chemicznych w pierwszym rzędzie, a następnie jakichś pojęć, obowiązujących w danej chwili rozwoju fizyki.