Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sać — demonizmy wszystkie djabli wzięli. Trzeba było jednak czekać 3 dni do niedzieli. A on tymczasem stężeje, zmężnieje, rozdrażni się aż do kości (czuła ten swój jad przewalający się w przyśpieszonym pulsie po jego gęstniejącej krwi) i będzie taki cudny, taki cudny, że „chyba ja się wścieknę gdy on — ach, nie — to niemożliwe“ — „i jaki śliczny był w tym mundurze! Tylko nie taki czysty zdaje się...“ „Ale on może być nawet brudny, może nawet śmierdzieć — (umyślnie półgłosem powtórzyła to straszne słowo) — i ja te jego smrodki kocham“ — zakończyła bezwstydnie, wyzywająco. Kobiety są czasami niemożliwe. Czuła całe niebezpieczeństwo takiego poddania się, ale nie mogła wytrzymać — jeszcze raz, jeszcze raz, a potem niech już stanie się ta rozpacz zupełna: oszroniona zagwazdraną przeszłością jesień szarej, beznadziejnej starości.

Informacja: A tam w Ludzimierzu Putrycydes Tengier nie wytrzymał też w swoim rodzaju i zrobił kompromis — (dotąd unikał starannie wszelkich pół–środków n. p. grania po bajzłach, lekcji śpiewu w szkółkach, poprawiania utworów t. zw. „reiner Finger — muzykantów“ i t. p.): przyjął wyrobioną mu przez Sturfana Abnola posadę muzycznego kierownika: pianisty i kompozytora w dziwnym teatrzyku Kwintofrona Wieczorowicza. Miał „okraszać“ muzyką jak kluski słoniną straszliwe „wprzódniewiedziałki“, „cobędzietobędki“, „znienacki“ i „niepewnostki“ (broń Boże nie niespodzianki — to słowo, zużyte jak ścierka, zabronione było u Kwintofrona) od których już dziwne wrzenie powstawało zwolna nawet wśród zdziesiątkowanej „wojenną“ służbą inte– i pół–inteligencji. Ta ostatnia, na Zachodzie i Wschodzie wymarła prawie warstwa, u nas znajdowała się w tych latach w pełni rozkwitu. Towarzystwa roiły się wprost od indywiduów, rozstrzygających najzawilsze problemy przy pomocy iście pacanowskich czy kocmyrzowskich systemów pojęć — prawdziwi mędrcy milczeli smutnie, nie chcąc wdawać się z taką hołotą. O przekonaniu kogoś takiego o czemś, mowy być nie mogło. 3–groszowe objaśnienia zastępowały zupełnie wypieraną poza obręb społeczeństwa intelektualną pracę. Na kompromis Tengiera wpłynęła też tak zwana żądza życia, czyli poprostu chęć zmienienia za jaką bądź cenę kobiecego „menu“. Motyw nienasycenia zanadto już często zaczynał się powtarzać