Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gatunku istot, stwarzają specyficzny stosunek poszczególnego osobnika do całości gatunku i to jest etyka. Wobec Granicznej Jedności Bytu czyż nie jest wszystko jedno, w którem miejscu jesteśmy. Zawsze uderzamy się o nieskończoność.
Eliza: Ponieważ nieskończoność jest graniczna, nie aktualna, więc to tak, jakby praktycznie jej nie było... — Kilka liści żółkniejącego klonu oderwało się i powoli balansując spadało na ziemię, od której buchał suchy żar. Zapatrzyli się w te liście lecące w nieruchomem powietrzu i (na chwilę) pojęcia, których używali, wydały im się takim nonsensem wobec istnienia, że zawstydzili się jakby tej pseudo–filozoficznej rozmowy. Ale Eliza brnęła dalej z uporem: — (ileżby oszczędzili sobie rzeczy strasznych, gdyby teraz, zamiast gadać, oddali się sobie wzajemnie.) — Hierarchja na skończonych wycinkach czasu jest bezwzględna. Zachowanie objawów indywidualnych, ale społecznie nieszkodliwych — oto do czego dąży nasz mistrz.
Genezyp: Nie uwierzę w to nigdy. Widzimy co się dzieje z teatrem: ostatnie podrygi czystego nonsensu. Nie byłaś u Kwintofrona. A muzyka kończy się naprawdę na Tengierze. To jest już to ostateczne wyprzedzenie społeczeństwa przez sztukę, to, którego nigdy odrobić się nie da.
Eliza: Nikt jeszcze dotąd, a tembardziej żadne państwo, nie działało w tym kierunku świadomie. Zizolowanie artystów i uczonych jak pod kloszem, od reszty mechanizującego się społeczeństwa...
Genezyp: Potworna bzdura. Ale i to też jest możliwe. Cóż się nie kryje w przyszłości naładowanej przez taką teraźniejszość.
Eliza: Przy pomocy naszej wiary możemy przetrwać jak zamarynowani w galarecie dowolny system rządów. Tylko wszelka filozofja musi być trzebiona z największą zajadło-