Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

polniejszyj bardak i untiergang“ — jak mówił pewien generał, podobny do foki. Ale zaraz nowa męka dźwignęła się ze śmierdzących czeluści wewnętrznych (zewnętrznie wyszorowany był i czysty jak aniołek) gorącego, głupiego, młodego ciała. Djabły paliły na gwałt w płciowych piecach, fabryki jadów szły. Sam Belzebub, chłop w średnim wieku jak dąb, zły jak sam szerszeń, brodaty po pępek na czarno, nagi przemuskulisty atleta, zimnem spojrzeniem czystego, krystalicznego, zielonawego, najokrutniejszego zła, badał manometr ciśnień najplugawszego z szalbierstw. Czynił to ze wstrętem — on, wielki twórca i buntownik — do takiej parszywej roboty zaprzęgli go za karę — tfy, „Kein Posten für mich hier“ — mówił z goryczą, myśląc o ziemi, uspołecznionej, zamarłej w szarej doskonałości. — „Faszyzm, czy bolszewizm — wsio rawnò — i tak mnie zjedzą“. Zaczęło się przedstawienie — nigdy, nigdy, nigdy... „Zabraknie ci słów i tylko wyć będziesz do wnętrza twego o litość“. Ale ci i możności wycia poskąpią katy wyrafinowane, piękne, szczęśliwe, rozłaskotane od rozkoszy do nieprzytomności — niby kto? Jakieś zabójcze hermafrodyty, gołe i gładkie jak hyperalabastry czy onyksy, jakieś nad–płciowe, kolosalne, beztroskie pół–bogi, jakieś tak zwane „mity wszechludzkie“, powcielane na poczekaniu, à la fourchette, (na ohydne pośmiewisko [czyje, do cholery?]) w płaskie bombonierki, wysmukłe sosjerki i etażerki, kręcone galopjerki, wykręcone trzęsawki z pianką bezzębnych starców i niemowląt i na tem on. KRÓL, Wielki Gnidon Flaczko, aktor, trzymający w swym plugawym, zakłamanym pysku gorące, śmierdzące flaki całej sali, pełnej świetnie ubranych, a au fond przynajmniej moralnie mocno nie–pachnących glist ludzkich. Huzia! Huzia! I nie to i nie to!! Spróbujmy opowiedzieć: nie było w tem żadnej Sztuki, tej przez Wielkie S. (niema innego określenia, chyba trzebaby napisać tomy całe.) Nie — Czysta Forma w teatrze nie