Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

turalnie o ile tajemniczem będzie jakieś przedwcześnie zdegenerowane artyściątko, nie będzie w tem nic dziwnego. Ale stojąc w centrum żyrandolu, w ognisku wszystkich sił, będąc faktycznie tajnem rzeczywistem słońcem całej tej ciemnej sprawy, jaką jest historja ostatnich lat naszego kraju i to na pozornie skromnem stanowisku generalnego kwatermistrza armji, być prześwietlanym przez najtęższe reflektory krajowe i zagraniczne i być mimo to w tym stopniu tajemniczym — to jest klasa. Coraz większy rozdźwięk z tem stanowią jego manjery: jest wprost słodki. —
— U was tam, w M. S. Z., wszystko traktowane jest jako sport: wy odwartościowujecie całą powagę istnienia. My chcemy jeszcze żyć pełnią życia, jak dawniej.
— Wszystko trzeba dziś traktować jedynie sportowo i nie na serjo. Ciesz się, papa, że masz takiego syna. Z twojemi zasadami byłbym dziś nieszczęśliwym, zawiedzionym niedołęgą. Na samą ideję państwa należy patrzeć dziś ze sportowego punktu widzenia. Kwestji jego zachowania można bronić jak bramki w piłce nożnej, ale ostatecznie jeśli syndykaliści antyfaszystowscy zrobią goala, to nic tak znów strasznego się nie stanie. A zresztą ta partja państwowców w każdej postaci, z wyjątkiem chwilowo, chwilowo zaznaczam, komunistów, zgóry jest przegrana. Wiem, że mało jest dziś u nas ludzi — pod ludźmi rozumiem naszych — którzy chcą w ten sposób na wszystko patrzeć. Ja proponuję rozwiązanie Syndykatu Zbawienia i programowe, przedwczesne pojednanie się z jakimkolwiek możliwym przewrotem. Wobec ostatnich wiadomości z Rosji, widać, że przyszła na nas kolej. Wstrzymywanie się od wyjścia naprzeciw wypadkom, ale wyjścia istotnego, a nie jakiegoś imunizującego szczepienia, możemy opłacić rzezią, jakiej świat nie widział. — Kocmołuchowiczowi jest oczywiście zupełnie obojętne ile ludzi zgi-