Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

martwej, która jest tylko konieczną kupą istnień w każdym układzie teoretycznie możliwym, stanowiącą podłoże dla innych. Bo jakkolwiek istnienie jest nieskończone, to w danej zamkniętej przestrzeni musi być mniejszych istnień więcej niż większych. Nieskończona w granicy podzielność istnienia, oto źródło fizyki, opierającej się na przybliżeniu, na granicznym porządku, w ostateczności swej nigdzie nieosiągalnym... — Zaplątał się i nie mógł skończyć wypowiedzenia jasnej intuicyjnie myśli.
— Zleź pan z tej metafizyki, bo nie wytrzymam — przerwał Benz. — Jak pan śmie wobec mnie produkować taką baliwernję? Ja zabraniam o tem myśleć i koniec. Między tem bredzeniem, a teozofją niema żadnej różnicy. Ja panu to powiem jaśniej, przyjmując pańskie idjotyczne założenie, że w nieskończonej przestrzeni niema nic, prócz żywych stworzeń: oto, że dla każdego rzędu wielkości stworzeń, znajdą się tak małe, że będą dla niego stanowić podłoże materji martwej, mogącej być ujętą w przybliżeniu w prawa o matematycznej formie. Ale co się stanie z aktualną nieskończonością w znaczeniu ontologicznem? Jak będą wyglądać istnienia żywe nieskończenie małe? I na jakiem podłożu one będą istniały? A co pan powiesz o tem, że atomy są rzeczywiste, a nietylko hypotetyczne? I elektrony i tak dalej — narówni z systemami gwiezdnemi? Czy założy pan ciągłość takich skupień we wszystkich rzędach wielkości i budowę materji żywej niezależną od nich, mającą swoją strukturę? Bzdury. —
Tengier uśmiechnął się z goryczą, która w formie łez, wypompowanych gdzieś aż z dolnych trzewiów — podeszła mu pod same oczy — oczy „podeszły“ upokorzeniem, jak kwaśne mleko wodą. Dawny nienasycony intelektualny apetyt dławił straszliwie. Już zapóźno było na to wszystko w najwyższej formie. Z zazdrością niesłychaną patrzył na Benza, który puchł mu w oczach jak gąbka, przesycona ab-